niedziela, 12 stycznia 2014

426. Good day.

Czesc, Mateo.
To byl na prawde dobry dzien. Nigdy nie sadzilam, ze wytrzymam w jedym miejscu z Hoskiem i to w taki sposob, aby nic nie wybuchlo. Na prawde.. Nawet udalo nam sie zamienic kilka slow. I na prawde, a przynajmniej z mojej strony, byl to milo spedzony czas. Chcialam mu podziekowac za to wszystko o czym mowilam Tobie wczoraj.. Mialam nawet kilka dogodnych chwil, aby to zrobic, jednakze nie dawalam rady. Juz mialam w glowie ulozone nawet slowa.. Ale jak tylko spojrzalam na niego i chcialam zaczac.. Slowa grzezly mi w gardle i.. I nie potrafilam. Moze jeszcze za wczesnie.. Moze.. Cholera, o wiele latwiej byloby gdyby sie przyznal, ze mnie oklamywal. Gdyby powiedzial dlaczego to robil. Wtedy, gdybysmy wszystko sobie wyjasnili, o wiele latwiej byloby mi podziekowac mu za to, ze dzieki niemu poznalam kogos tak wspanialego jak Kamil.. A w obecnej sytuacji.. Jestem dla niego mila, staram sie, nie jestem zgryzliwa, nie dogaduje mu.. To on jest na mnie ciety. Dlaczego? Nie wiem. Tzn wiem, ze swieta nie jestem i nigdy nie bylam.. Ale to on namieszal.. On, nie ja. A ja chcialabym tylko wiedziec dlaczego.. Czy to tak wiele? Najwidoczniej jego nie stac na te pare slow wyjasnienia.. A mnie na te pare slow podziekowania. Tyle na temat.
Dobranoc.

Brak komentarzy: