Dzień dobry, choć raczej już dobry wieczór czy coś w tym stylu.
Dziś znowu boli mnie głowa, więc będzie krótko. Ale odbijemy to sobie kiedyś, może nawet na prawdziwych rozmowach? :) Wierzę, że kiedyś tak będzie.
Dziś jest 7 grudnia. To już 22 dzień mija od dnia, kiedy dostałam od Ciebie tamtą.. dość przerażającą mnie wiadomość. Pisałeś w niej, że do kliniki będziesz musiał wyjechać na 28 dni. Zostało jeszcze 6-7. Z jednej strony uśmiecham się na myśl o tym. A z drugiej czuję strach. Dlaczego? Cóż.. A co jeśli nie napiszesz? Nie jestem pewna jak bym to przetrwała.. To by mnie po prostu zniszczyło. Świat przestałby być Światem bez Ciebie. Nie było by w nim radości, szczęścia, poczucia spełnienia a przede wszystkim poczucia bezpieczeństwa. Nie było by w nim Ciebie, na miłość boską! Co to za świat bez Ciebie? Nijaki.. Taki szaro, czarno-biały.. I pusty. Tak.. Przede wszystkim pusty. To tak jakby być samotną pośród tłumu.
Jednakże, mimo wszystko.. Mam nadzieję iż nie będę musiała przekonywać się na własnej skórze jak wygląda świat bez Ciebie. Ostatnio mam za wiele takich "prób", nie sądzisz? Ja już po prostu czekam na Ciebie, żeby to wszystko minęło. Innego wyjścia i tak nie mam, prawda? Eve się nie odzywa.. Klara też nie.. Dobija mnie to trochę. I nie ukrywam, że kiedy idę do szkoły po części zapominam o tym wszystkim. No, może nie zupełnie. Nadal myślę co teraz robisz, albo jak się czujesz. Ale przynajmniej już nie płaczę za każdym razem, kiedy zerknę na swój łańcuszek.. Tak, tak.. Nadal go noszę. W sumie to odkąd założyłam go po raz pierwszy - jeszcze ani razu go nie ściągnęłam. Tylko raz mi spadł. Pamiętasz? Pisałam o tym. Było to kilka dni temu. I w sumie tylko wtedy, na parę sekund nie miałam go na sobie. Jest niczym symbol. Część Ciebie zatrzymana blisko mnie. Jakkolwiek dziwnie to brzmi..
Wiesz, że piszę to wszystko od przeszło dwóch godzin? Niemalże każde zdanie jest przemyślane tysiące razy, choć dlaczego - sama nie wiem.. Na pewno jest mi coraz trudniej pisać. Choć nie mówię, że na początku było łatwo.. Po prostu teraz jest inaczej. Ta niepewność dobija. Nie pozwala pozbierać myśli. Zabija. Wręcz nie mogę się doczekać dnia, w którym wszystko wróci do normy. Dnia, w którym do mnie napiszesz. Nie musisz mi się tłumaczyć. Nie oczekuję tego od Ciebie. Wystarczy mi nawet takie "Żyję.", wiesz? To by mogło załatwić wszystko. Owszem, miałabym do Ciebie jakiś trylion pytań i na każde chciała uzyskać odpowiedź [ja tak już mam, głównie dlatego będę dobrym prokuratorem :D], ale nie będę Ciebie nimi zamęczać. Powiesz mi tyle, ile będziesz chciał. Nie będę naciskać. Będę słuchać, analizować, cieszyć się Twoją osobą. To by mi wystarczyło. Na pewien moment, ale by wystarczyło..
6-7 dni.. Wytrzymałam już 22, to dam radę i tyle, prawda? Choć teraz może być coraz trudniej..
Tęsknię, Sherlocku.
Czekam na Ciebie.
Twoja Księżniczka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz