Hey, Mateo.
Miałam dziś napisać co się działo wczoraj. No więc tak.. Mateusz się na mnie obraził, bo mu nie napisałam, że wróciłam od dziadka, bo nie miałam jak. Telefon mi się rozdupczył i te sprawy.. Do tego można dorzucić to, że mama dzwoniła do mnie z płaczem. Pokłóciła się z tatą i wgl z całą rodziną tamtejszą. Mieli nawet wracać wcześniej, ale dziś z nią pisałam i wszystko już się wyjaśniło, już się wszyscy znowu kochają. No i jeszcze marsz żałobny Kiziaka.. Co chwyta Karola [jego elektryk] to gra marsz żałobny.. a ja.. ja nie mogę. Wiesz, że nie mogę. Wtedy od razu przypominasz mi się Ty i nie ma możliwości, abym się nie popłakała. Starałam się to za każdym razem obrócić w żart, walnąć Kiziaka poduszką za to czy coś, ale tym razem nie dałam rady. Musiałam wyjść, przejść się. Trochę płakałam, przyznaję się. Ale przeszło mi. Dałam radę. W końcu nie mam innego wyjścia, prawda? Dziś już jest lepiej. Zarówno pod tym względem jak i pod względem mnie i Mateusza. Jest okey. Tak sądzę.
Wiesz.. zrobiłam dziś ciasto drożdżowe z czereśniami. Wyszło bardzo dobre. Ale następnym razem, jak będę robiła w niedzielę przed przyjazdem rodziców - mamy inny pomysł. Udoskonalę go trochę : )
Jutro rano Kiziak zabiera sprzęt z mojego salonu, a w niedzielę przewozi go do Ciasnego do garażu. W koońcu mamy miejsce do prób :D
Tęsknię za Tobą.
~Twoja K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz