Nikt tu już nie wchodzi, Sherlocku. Przez pewną chwilę myślałam, że Cię znalazłam. Na nk. Ale czekam na odpowiedź z tego profilu już od 2 miesięcy i nic. A może to Ty, tylko nie wchodzisz już tam? Sama nie wiem. Czasami mi Ciebie brakuje. W dni takie jak dzisiaj...
Wiesz.. trochę pomieszało mi się w życiu. Mamy z Damianem sporo problemów, a jeszcze ciągle się o coś spzeczamy.. Męczy mnie trochę obecna sytuacja. Patrzę się codziennie na mojego ukochanego faceta, który cierpi. Cierpi z powodu choroby, na którą nie mogę nic poradzić. Cierpi z powodu stresu, stres znowóż wywołany chorobą, brakiem środków do życia i z nieprosperowaniem naszej firmy. Widzę to i się boję. Odsunęliśmy się trochę od siebie, Sherlocku. Nie widzę go codziennie od 9 do 18. Kiedy po 18 wracamy do domu, on uruchamia serial i ogląda do 22-23. Czasami dłużej. Czasami gdzieś wyjdziemy ze znajomymi, czasami oni przyjdą do nas. Mam wrażenie, że coś się rozpada i boję się. Piekielnie się boję. O wszystko. Boję się, że to wszystko pęknie. Damian chce wyjechać do Holandii. Wtedy będę go widziała raz na dwa miesięce. Dobija mnie to strasznie, ale jest możliwość aby on w tej Holandii się wyleczył. I stoję tak na rozdrożu. Uzależnił mnie od siebie, a teraz czuje się jak na odwyku. Nie wiem co mam robić i tak bardzo nie umiem z nim na ten temat porozmawiać, że aż mnie to boli. Umiem pisać. Wiem to ja, wiesz to Ty. Piszę do niego maile, czy dochodzą? Czy je czyta? Nie wiem. Po prostu mi smuutno, kiedy ja po całym dniu niewidzenia się z nim widzę go jak cierpi. Jak się męczy.. i zjada mnie to. Totalnie mnie to zjada. Powiedz mi, co ja mam robić? Czasami próbuję odciągnąć jego uwagę, zająć czymś innym. Czasami próbuję coś zrobić, żeby zajął się mną, ale on jest zmęczony, zniechęcony, zestresowany. Głupio mi już wgl go przekonywać, żeby się mną zajął, a co dopiero już jak mi powie, że wymuszam coś na nim.. Tak jest za każdym razem, więc nie próbuję już od jakiegoś tygodnia, może dłużej. Czasem odezwę się słowem, żartobliwym, ale to wtedy też jest wymuszanie, bo słowo pojawia się za często. Więc przestaję. I tak tonę w tym wszystkim, nie potrafiąc pływać. I brakuje mi czyjejś rady, kogokolwiek. A tymczasem mam tylko kota śpiącego obok mnie na kanapie i tysiące myśli w głowie. "Co będzie jutro?"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz