Wiesz.. Cały dzień zastanawiałam się co Tobie napisać.. I nie wymyśliłam nic. Zupełnie nic. Nie spałam całą noc zastanawiając się, czy śpisz i czy obudzisz się rano jak w każdy normalny poranek. Rozważałam każdą opcję, jednak nie potrafiłam przyswoić żadnej oprócz tej, że się obudzisz, pojedziesz do tej kliniki, Bóg wie gdzie, i wrócisz do mnie. Za każdym razem gdy myślę o Tobie, a myślę o Tobie cały dzień, echem odbija mi się w myślach fragment Twojej wypowiedzi, pożegnania, jak to określiłeś, choć dla mnie to nie było pożegnanie a przynajmniej nie te ostatnie.. I za każdym tym razem jest to inny fragment. Najczezciej jest to ten, w którym pisałeś jak sobie wyobrażałeś naszą rozmowę, tę w parku. I zawsze w moich oczach pojawiają się łzy. Nie mogę, nie umiem sobie wyobrazić tego co bym czuła gdybyś odszedł. To byłoby tak jakby jakaś część mnie również odeszła. Taka większa część. Już nigdy nie byłabym tą samą osobą. Już nigdy świat nie byłby tym samym światem. Nie potrafiłabym na nim żyć wiedząc, że gdzieś tam Ciebie już nie ma. Wierzę w to, że nigdy nie będę musiała tak żyć. Przeżyjesz. Musisz.
Wiesz, dopiero teraz dotarło do mnie jaki sens miało Twoje pytanie o to, co zrobiłabym gdybyś się nie obudził.. Już wtedy wiedziałeś, prawda? To dlatego nie mówiłeś o swoich wynikach.. To dlatego wątpiłeś w to, że wypuszczą Cię ze szpitala.. Wiedziałeś.. Mogłeś mi powiedzieć wcześniej, inaczej. Może.. Może wtedy było by mi lepiej jakoś to wszystko do siebie przyjąć.. Może Tobie było by łatwiej.. Jednak.. Jednak mam nadzieję, że dziś się obudziłeś. Może nawet ktoś zapłakał ze szczęścia? Wierzę, że ja również kiedyś to zrobię. Wtedy kiedy do mnie napiszesz. Pisałeś, żebym nie czekała na Ciebie. Nie umiem wypełnić tego. Mogę tu pisać w nieskończoność tak samo jak i czekać na Ciebie tyle samo czasu. Bo wiem, że wrócisz i napiszesz. Nawet jeśli miało by Ci to zająć tygodnie, miesiące, lata.. Zawsze mnie znajdziesz. Gg, blog, fikcja. Obiecuję, że niezaleznie od czasu - zawsze tam będę. Obiecuję.
niedziela, 18 listopada 2012
27. It's so hard to move on..
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz