Witaj, Kochany.
Dzisiejszy dzień zapowiadał się niemalże dobrze.. A skończył się kompletnie do dupy.. Dlaczego? Cóż.. To dość trudne do wyjaśnienia.. Byłam na bitwie na śnieżki dziś z braćmi i mamą. Przez około 4 godziny sprzątalam w kuchni, aby zająć czymś myśli.. Potem czytałam książkę. A nawet dwie. Telefon miałam cały czas wyłączony, bo był wyładowany i jakoś nie czułam potrzeby aby go włączyć.. Kiedy już to zrobiłam i odpisałam Matiemu na esa sprzed około 5 godzin to była wielka obraza, dlaczego miałam wyłączony telefon. Coś tam pisał jeszcze o tym, że skoro jest kulą u nogi to już nie będzie do mnie pisał i że mam się nie dobijać, bo i tak mi nie odpisze.. Trudno. No ale.. Nie chce z nim pisać. Nie umiem pisać udając, że wszystko jest w porządku. Bo nie jest. Mam dość tego wszystkiego. Dość świata. Dość monotonii. Dość niewiedzy. Chce zrobić coś w końcu. Nie umiem tak bezczynnie siedzieć.. Nie potrafię..
Dziś jest pierwszy grudnia. Za dwadzieścia parę dni święta. Dziś - moje imieniny. Dziś - światowy dzień walki z aids. Dziś - mija drugi tydzień od Twojego pożegnania. Jeszcze tylko dwa tygodnie. Połowa za nami. Damy radę, prawda? Musimy.. Nie mamy innego wyjscia jak tylko czekać i to mnie dobija..
Tęsknię za Tobą, Sherlocku.
Twoja Księżniczka Zła. ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz