165 dni bez Ciebie.
106 dni od znikniecia Adama.
Dzien 37.
Progress.
Witaj, Mateo.
Wiesz.. Dzisiaj zdalam sobie sprawe z pewnej rzeczy. Otoz, czekam na cos, co nigdy sie nie wydarzy i nie ma nawet prawa bytu.
Czekalam marne 37 dni aby Bartek sie odezwal i wszystko wrocilo do normy. Spojrzmy prawdzie w oczy : on wcale nie ma zamiaru wracac. Skoro on nie chce mnie w swoim zyciu i zyje tak jakby nigdy mnie w nim nie bylo, to dlaczego ja wciaz tkwie w tym samym miejscu czekajac na jego powrot?
K O N I E C
Nie moge obiecac, ze nie zaplacze ani razu z jego powodu, ani tego, ze moga reke nie przyozdobi kolejna "kreska" z jego powodu, ale moge obiecac, ze nigdy wiecej, chociaz nie wiem jak bardzo bym chciala, nie napisze do niego ani nie odezwe ani slowem. Koniec. Moge siedziec i czekac. Ale to tez nie ma sensu.
Z reszta..
Jaki Bartek?
Znam wielu Bartkow.
Hosiek?
A to przepraszam, ale nie znam takiego.
Ot cala historia.
Nie ma go i nigdy nie bylo.
D o n e .
K O N I E C !
To byla ta wiadomosc, ktora podtrzymywala moj humor dzisiaj. To dzieki niej bylam dzis.. hm.. moze i w pewien sposob szczesliwa? Nie wiem, mozliwe.
W kazdym badz razie mialam pewne zalamanie okolo godziny 20 ale poradzilam sobie z nim. Chodzilo o Kiziaka.. Ale o tym moze jutro. Dzis juz glowa mi peka od nauki, bo przed chwila skonczylam.
Dobrej nocy.
P.S. Kiedy wrocisz? Tesknie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz