180 dni bez Ciebie.
121 dni od znikniecia Adama.
Czesc, Sherlocku..
Wszystko sie jeszcze bardziej wali.. Dzis nie rozmawialam z Mateuszem.. Nie napisalam do niego ani jednej wiadomosci. On do mnie tez nie. Troche to boli.. To wszystko boli.. Mam ochote zakopac sie pod koldra i nie wychodzic z niej.. juz nigdy. Najchetniej poszlabym do Ciebie.. i pewnie bym tak zrobila, gdyby nie mama.. gdyby nie Kiziak i Zuzka.. W sumie teraz to tylko oni mnie tu trzymaja i pomagaja mi wrocic do normalnosci.. Ale ja nie wroce do normalnosci. Nie wroce, dopoki nie wroci Mateusz. Ja nie dam rady tak dlugo.. To wszystko zabija mnie od srodka.. Czy tak ma wygladac nasze wspolne, przyszle zycie? Uslane nieporozumieniami, smutkiem, klotniami i ciaglym nie odzywaniem sie? Ja ledwo wytrzymywalam jego ostatnie humorki.. Juz wtedy bylam na granicy.. wszystkiego. Czy on mnie wystawia na jakas pierdolona probe? Jesli tak, to mu sie udaje. Wykruszam sie. Niszczeje od srodka. To kwestia kilku dni takich jak dzisiaj.. Kwestia kilku dni..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz