Hej..
W koncu mialam dzien wolny.. ale i tak zjebany dzien. Rano do jantara z mama. Klotnia, bo nie moglysmy dojsc do porozumienia.. Ale juz nam przeszlo.. potem bylam z rodzicami i bracmi na festynie pod ratuszem, na lodach i w parku. Jak wrocilismy to wyszlam na festyn pod ratusz, bo byla inscenizacja skrzypka na dachu. Wspanialy musical choc zbyt glosno bylo. Bylismy chyba za blisko sceny..
Z Mateuszem wczoraj wieczorem sie poklocilam. Tzn, tak jakby sie z nim poklocilam. Chyba znow mu odbilo po prostu.. Sama nie wiem. Czepial sie o wszystko, obarczal wina.. Dzis mi caly dzien nie odpisywal.. Dopiero przed 22 dostalam marnego sms, ze moglam pomyslec o tym iz nie wzial ze soba do pracy telefonu i ze jest zmeczony wiec idzie spac i tyle. Koniec. Ani przepraszam ani nic.. a przeciez naleza mi sie przeprosiny! Za to jak wczoraj sie uniosl, choc nic zlego ani nie zrobilam ani nie powiedzialam.. Albo chociaz za to, ze sie zamartwialam o niego caly dzien.. ale nie.. przeciez on nie ma za co mnie przepraszac. Istny aniolek.. zly dzien? Chcial sie powyzywac? Fajnie, ale dlaczego na mnie? Tak malo innych sposobow do wyladowania zlosci jest?
Gubie sie, Mateo..
To juz nie jest moj Mateusz. Nie wiem, co sie z nim stalo, ale to nie on.. To nie ta osoba, ktora pokochalam tak bardzo w ostatniej klasie podstawowki i walczylam prawie 4 lata zanim sie udalo..
Daj mi sily, Mateo.
Albo cierpliwosci..
Byle nie odwagi, bo wtedy sie spotkamy.
~T.K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz