niedziela, 8 września 2013

324/284/40. And my reason is you..

Czesc, Sherlocku.

W zasadzie sredni dzien. W sumie bylby nawet dobry, gdyby nie klotnia rodzicow.. Nawet w rocznice slubu nie moga przestac.. Masakra.. W dodatku przez to wszystko co sie dzialo zaczelismy z Kiziakiem troche opuszczac Ozziego. A teraz kiedy on jest na skraju, trzeba cos z tym zrobic. Martwie sie o niego.. Mam wrazenie, ze jest krok od zalamania.. Ale wyciagne go z tego. W koncu nie jestem sama, bo wierze, ze Adrian i Kiziak mi w tym pomoga..

Wiesz.. ostatnio mozna powiedziec, ze mam "spokoj" od moich lękow separacyjnych.. mam wrazenie, ze Kiziak jest takim swoistym lekiem na nie. Bo dzieki niemu najnormalniej w swiecie zaczynam o nich zupelnie zapominac. Czasami je odczuwam, owszem. Jednakze jest to setna czesc, zaledwie namiastka, tego co bylo kiedys, a odczuwam ja tylko wieczorami. Wtedy kiedy chcialabym byc w zupelnie innym miejscu niz jestem. Wtedy kiedy chcialabym moc sie wtulic w Kiziaka i bez krzykow za sciana zasnac w spokoju.. Tylko wtedy. Owszem, te "tylko wtedy" to kazdy wieczor. Ale, jak juz wspominalam, to tylko namiastka, lekkie ukucie. Do pelnych lekow cholernie daleko. Ale przynajmniej wiem co mial na mysli Hosiek mowiac mi, ze od kiedy przestal utrzymywac ze mna kontakt prawie zapomnial o tym ze choruje na serce. Mam tak samo..

Tesknie, Mateo..
~Ksiezniczka.

Brak komentarzy: