Witaj, Mateo..
Dzisiaj mielismy zebranie. Ja, Kiziak, Ozzy i Adrian. Stwierdzilismy, ze trzeba cos z tym wszystkim zrobic i porozmawiac o Zorze.. Otoz, dowiedzielismy sie, ze nie jest ona tym, za kogo sie podawala, a mianowicie okazala sie byc corka czarnej.. W krotce odbedzie sie sabata.. Poszlismy nna hubalczykow. Jako, ze robilismy to w srodku dnia, okolo godziny 12, bylam troche spokojniejsza. Ale kiedy tam dotarlismy.. To miejsce wygladalo zupelnie inaczej nizeli ostatnim razem. Drzewa, choc nadal martwe, niczym nie przypominaly tamtych. Mialam wrazenie, ze nawet byly inaczej rozmieszczone. Szlismy caly czas po prostej znajdujac kolejne ramiona pentagramu, na ksztalt ktorych ukladaja sie drzewa..
W pewnym momencie cos wewnatrz mnie kazalo mi odsunac sie od chlopakow. Isc w bok. Szukalam drzewa. Duzego, szerokiego drzewa. Nie wiedzialam, dlaczego jego szukalam. Po prostu chcialam je znalezc. Chodzilam innymi drogami niz oni. Zapuszczalam sie dalej. Kiedy juz znalazlam to drzewo, Kiziak mnie zlapal i powiedzial, ze mam tam nie isc, bo na drodze leza jablka. Byla tam jablon. Choc rownie martwa. Ja nie chcialam tam isc, ale cos wewnatrz mnie chcialo zobaczyc drzewo z bliska, dotknac je. Cos mowilo mi, ze wlasnie tamtedy droga prowadzi do wyjscia.. Kiziak znalazl inna droge, slad po samochodzie i chcial isc tamtedy. Ja caly czas sie upieralam.. Kiedy zorientowalam sie, ze droga Kiziaka pokazuje droge ruszylam tamtedy czym predzej. Szlam szybko. Nie moglam oddychac. Cos wewnatrz mnie kazalo mi sie odwrocic, ale ja wiedzialam, ze kiedy to zrobie bede chciala wrocic do tamtego drzewa. Palce moje zacisnely sie na kwarcu, az pobielaly knykcie. Dlon bolala mnie niemilosiernie, ale nie moglam jej otworzyc. Tylko jeszcze bardziej sie zaciskala. Im dalej bylam od tego miejsca tym bylo mi slabiej. Nie moglam oddychac, zwalnialam krok, krecilo mi sie w glowie. Niby moje cialo a czulam sie jakby bylo obce.. Stracilam po drodze kontakt z chlopakami. Szlam sama. Kiedy wyszlam zaczekalam na nich. Plakalam, choc wcale nie chcialam.. Podszedl do mnie Kiziak i przytulil. Wtedy wlasnie tego potrzebowalam. Wsiedlismy do autobusu, ja, Kiziak i Ozzy. Bylo mi slabo.. W Kiziaka w autobusie wszedl legion.. Co prawda szybko wyszli nie pozostawiajac po sobie zadnego sladu..
To sie dzialo rano.. Wieczorem poszlam do Kiziaka.. Chcielismy spedzic choc jeden, spokojny, mily wieczor. To nie jest zbyt wiele, prawda? Mielismy obejrzec film, ale, niestety, nie doszlo to do skutku.. Dlaczego? Coz.. Kiziaka znow postanowilo odwiedzic kilku 'kolegow'.. Choc w sumie to czulam obecnosc jednej, gora dwoch osob/istot. Najpierw Kiziak byl taki jaki jest po kazdej wizycie na sciernisku, kiedy przechodzimy obok koscila kantego. Rozjuszony, pobudzony, niczym drapieznik. Szukal swietego medalionu, kiedy juz go znalazl chcial zniszczyc.. Zabralam mu go i schowalam. Stalam przed nim i patrzylam w jego puste, bezwyrazu oczy.. Jego dlon dotykala mojego policzka i to bylo dziwne uczucie.. Widzialam go, czulam go, ale to nie byl on.. Potem nagle stal sie zupelnie inny. Jakby ta istota miala dwie odrebne, zupelnie rozne od siebie twarze.. Prosil wtedy o pomoc.. To bylo najgorsze uczucie, jakie mi dzisiaj towazyszylo. Niemoc. Prosil mnie o pomoc, a ja nie moglam nic zrobic. Bylam bezsilna, Mateo.. Tak bardzo bezsilna, bezuzyteczna.. Wtedy Kiziak zaczal tez wiecej mowic. Dowiedzialam sie, ze Isztar chce nas zabic, ze tylko udaje sprzymierzenca.. A najgorsze jest to, ze Ozzy trzyma sie jej jak osoba tonaca kola ratunkowego na srodku morza.. Tylko nie wie, ze te kolo jest pekniete i z kazda sekunda jest mniej powietrza, a ona jest sama.. W kazdym badz razie.. W koncu przytulilam sie do niego/nich, a rece Kiziaka zaczely drzec.. Wtedy wiedzialam, ze wrocil.. Potem jeszcze jedna taka sytuacja byla.. Kiziak odprawil jakis rytual i pisal wszystko czego sie dowiaduje na kartce.. W sumie nie dowiedzielismy sie nic nowego.. Napisal o tym, ze Isztar laknie naszej krwi.. I takie tam..
Czy sie boje? Bardzo. Ale to nie jest czas na to, aby siedziec i nic nie robic.. Nie moge nic nie robic, bo znow zrobie sobie krzywde.. A teraz przynajmniej trzymam moje leki w ryzach i jest dobrze, jak na razie..
Koncze juz, Mateo..
I tak sie dzis juz rozpisalam.. W dodatku wciaz nie jestem na silach..
Dobrej nocy.
Tesknie,
Twoja Call.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz