poniedziałek, 21 października 2013

369/328/9. twenty-seven days...

hey, Mateo..
to byl dzien totalnie do dupy.. no moze, byl jeden dobry moment.. ale ogolem byl do dupy. tak bardzo.. caly dzien zle sie czulam, choc to akurat norma.. w szkole w sumie najgorzej nie bylo.. ale ilosc rzeczy na jutro tak bardzo mnie przerazila, ze zadnej nie zrobilam. mam wywalone. nie bylo mnie ponad tydzien w szkole i na szczescie istnieje cos takiego jak "szczesliwy numerek" (akurat moj, 16, przypadek? nie sadze.. :]) i nieprzygotowania.. dzieki temu nie powinnam byc pytana ani nie mam zamiaru pisac kartkowki z matmy ani sprawdzianu z angielskiego. ot co. zostaje mi tylko kartkowka z lektury Hebanu [buahahah, ze to wgl ktokolwiek przeczytal.. masakra a nie polski rozszerzony..] i sprawdzian z historii, ktory mial byc dzis ale zostal przeniesiony.. WHY?!
w kazdym badz razie.. wczoraj pisala do mnie jakas laska na asku i wypytywala o Mateusza -.- niby nim zainteresowana.. buhahah. chyba wyrazilam sie o nim zbyt milo, bo stwierdzila, ze jest on idealem.. taaa.. tylko w krzywym zwierciadle. no matters.
mialam zamiar dzis isc szybciej spac, ale pewnie odbedzie sie to jak zwykle, czyli do polnocy bede pisala maila do Kiziaka odpowiadajac na jego pytania.

pamietasz pamietniki wampirow? o rany, co ja pytam.. na pewno pamietasz.. w koncu dzieki nim sie poznalismy.. ja do dzis pamietam o czym pisalismy na Fikcji i jak brzmiala nasza opowiesc.. moze to smieszne, ale.. kurde.. ogladalam najnowszy odcinek pamietnikow, w ktorym Stefano zniknal, pod jego nieobecnosc Damon i Elena zaczeli byc ze soba.. Stefano wrocil i okazalo sie, ze stracil pamiec.. przypomina Ci to cos? cholera.. to takie smieszne.. ale przeciez od tego zaczela sie nasza historia.. to byl Twoj pomysl z utrata pamieci Stefano.. i.. to bylo takie dziwne to ogladac.. mialam przeblyski naszych rozmow ogladajac to.. to bylo jakbys sam napisal scenariusz dwa lata wczesniej, praktycznie 2 sezony wczesniej.. dziwne, wiem.. ale.. po prostu.. musialam to napisac, bo nie moglam tego trzymac w sobie. po prostu.. nie wiem, chyba mi odbija.. jakkolwiek..

wiesz.. dzisiaj mija rok.
rok od kiedy istnieje "konflikt", Mateo. jej.. to tak szybko minelo.. rok, 369 postow.. zostalo mi zaledwie 27 dni. 27 dni aby w koncu uwierzyc.. aby w koncu do mnie dotarlo, ze Ciebie nie ma.. choc to cholernie niemozliwe.. chce nadal wierzyc, ze gdzies tam jestes.. nie wazne jak, nie wazne gdzie.. ale taka swiadomosc, ze jestes, istniejesz gdzies tam.. pomaga. pomaga mi przetrwac dzien taki jak ten dzisiejszy.. ale jest coraz gorzej, Mateo.. jasne, sa osoby, ktore pomoga mi przetrwac to wszystko.. ale.. ale oni nie sa przy mnie 24 godziny na dobe. to tak nie dziala.. swiadomosc, ze sa - ok, pomaga. ich obecnosc w trakcie dnia tez, zwlaszcza jak chodzi o Kizia.. bo to dzieki niemu jeszcze sie nie rozpadlam.. ale.. to wszystko jest z dnia na dzien trudniejsze i trudniejsze i trudniejsze..
po prostu nie wiem ile dam rade..

tesknie..
tak bardzo, Mateo..
~Call

Brak komentarzy: