Wiem, że wczoraj nie napisałam.. Wróciłam późno do domu i w dodatku mama zabrała mi telefon, więc nie mogłam nic napisać do Ciebie.. Bardzo mi z tego powodu przykro.. Ale mam pewien pomysł. Zanim przeczytasz dzisiejszą notkę zamknij oczy i wyobraź sobie, że cofamy się o mniej więcej 21 godzin. Jest 2 listopada, godzina 23:20. A to jest wiadomość, którą zdołałam wczoraj w nocy napisać po drodze gdzieś na kartce..
"Hej, Mateo.
To już dzisiaj.. Moje urodziny. Siedemnaste. Cóż.. jak ja to mówię "kolejny rok bliżej do śmierci". Chwile temu wróciłam od Kiziaka. Spędziłam z nim na prawdę fajny wieczór. Poprawił mi humor, sprawił, że ten dzień stał się lepszy.. A teraz? Cóż.. Pokłóciłam się z rodzicami, zabrali mi telefon.. A wiesz jak ja nienawidzę pisać do Ciebie na kartach.. Tak trudno wtedy zebrać myśli, trudno utrzymać ołówek w ręce.. Tak dużo błędów, tak dużo skreśleń i niedopowiedzeń.. I ten strach, że prawdopodobnie nigdy nie przeczytasz tej treści.. Gdyby nie Kamil, mogłabym stwierdzić, że to były moje najgorsze urodziny ever.. bo bez Ciebie. Ale on je uratował. Sprawił, że na prawdę byłam szczęśliwa. Mam jeszcze urodziny przez dwadzieścia parę minut, patrząc po zegarku, który mam na ręce. To smutne. Cały dzień czekałam na coś, co nigdy się nie zdarzy.. I kiedy zbliża się koniec oczekiwania, mimo wszystko dopada Cię zawód.. bo czekałeś.. Irracjonalnie to wszystko brzmi, prawda? Śmiesznie. Czekać na życzenia urodzinowe od osoby, która nie jest już w stanie ich złożyć, ale nie potrafię nic na to poradzić. Część mnie po prostu nadal nie potrafi się do tego szajsu przyzwyczaić. I to właśnie to boli. Ta świadomość. Pierwsze urodziny od paru lat bez Ciebie.. Wiesz.. Pisze to na tych durnych kartkach i ogarnia mnie frustracja. Muszę co chwilę skreślać zdanie i pisać je jeszcze raz, bo popełniłam w nim za dużo błędów, bym mogła się rozczytać.. Nie mogę się skupić.. Najchętniej wyrzuciłabym te kartki i ten pierdzielony ołówek w pizdu daleko.. Ale biorę głęboki wdech i piszę dalej, choć nie wiem, co chciałabym Tobie jeszcze powiedzieć. Może pogrążę się jeszcze bardziej.. Ale czytałam dzisiaj Twoje życzenia dla mnie z zeszłego roku. Trochę mi to pomogło. Choć przy okazji doczytałam się naszych kolejnych rozmów.. które mi nie pomogły.. Ale to już może innym razem.. Wiesz, dzisiaj szykuje mi się bezsenna noc. Tak kompletnie bezsenna i zalana słonymi kroplami. Ja wiem, że nie znosisz jak dziewczyna płacze. I pewnie przewracasz się na drugi bok z tego powodu, ale.. cóż.. wybacz mi. Wiesz, jaka jestem. Znasz mnie. Znasz mnie bardziej niż ja sama i nic na to nie poradzę, że tak reaguję na jeden wieczór niepisania do Ciebie. Nie znoszę zmian, które powstają bez mojej akceptacji. Wiesz, kłóciłam się z mamą na potęgę, aby chociaż dała mi dziesięć minut by do Ciebie napisać. Nie potrzebowałam więcej by napisać chociaż jedno słowo. Jedno słowo by mi wystarczyło, aby spokojnie zasnąć i spać całą noc.. Ale nie.. Bo ona wie lepiej. uhm -.- chciała, żebym mogła spokojnie spać w nocy i się wyspała.. To zafundowała mi noc bez telefonu i brak kontaktu z Tobą.. Czyli kompletnie bez senną noc. I weź tu rozmawiaj z rodzicami! Oni ZAWSZE wiedzą lepiej.. Agrr.. Kurdę.. Wiesz.. Już prawie pierwsza. Tak siedziałam nad kartką, że nawet nie zwróciłam na to uwagi.. Teoretycznie, gdybym pisała takim tempem na konflikcie, na pewno bym się nie wyrobiła do północy jak to zwykle daję radę.. Nie wiem, co bym mogła jeszcze napisać, więc kończę ten wywód. Nie wiem nawet, czy jest sens pisać to Tobie wieczorem.. To wszystko napisanie dzień po nie ma sensu.. Ah.. Kocham Cię, Mateo. Brakuje mi Ciebie.. Pa. "
Teraz możesz wziąć głęboki wdech, uspokoić się, nie krzyczeć na mnie i wrócić z powrotem do 3 listopada, godziny dwudziestej coś. Wiesz już dlaczego chciałam z Tobą przenieść się do wczoraj? Bo dzisiaj jakbym miała to przytoczyć.. nie miałoby to większego sensu. Ale wczoraj go miało. Mam nadzieję, że zrozumiałeś cokolwiek. Dość dużo spędziłam dzisiaj czasu, żeby to napisać raz jeszcze, ponieważ wczorajsza kartka jest tak pokreślona, że ledwo szło się rozczytać. Ale dałam radę i przepisałam "na czysto", aby teraz było mi łatwiej.. Dzisiejszy dzień był porównywalny do wczorajszego. Był bez Kiziaka, więc jestem z tym wszystkim sama, a to dobija jeszcze bardziej. Tym bardziej, że cały dzień mam na pieńku z mamą a i jutro też nie będę się widziała z Kamilem, bo jedzie na kursy do Tczewa z tego co pamiętam.. Boję się, że dzisiejsza noc będzie taka sama jak wczorajsza, wiesz? Że spędzę ją tak samo.. W sensie, nie tyle co pisząc na kartce.. A.. No.. No po prostu bezsennie.. Tak, bezsennie. W każdym razie.. Mykam już. Piszę na komputerze, a tata się wścieka, że chce już laptopa, a ja nie chcę go wkurzać.
Dobrej nocy. Tęsknię za Tobą, Mateo.
~Caligo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz