Mateo..
Do jasnej cholery, rozsypuje sie. Caly czas dawalam rade. Zaciskalam zeby, piastki, podnosilam czolo i szlam. Teraz znow klecze. I choc nadal staram sie zaciskac i zeby i piastki, to mam coraz mniej sil.. Wiesz.. Tak latwo przykleic usmiech do twarzy i caly dzien z nim chodzic.. Gorzej, jak sie go zerwie wieczorem. I na pewno byloby o wiele latwiej.. Gdyby nie pieprzony Idiota, ktory z powrotem zaczyna sie wpierdalac w moje zycie. Dzisiaj Kiziak przekonywal mnie, abym poszla z nimi w czwartek na koncert karcera.. Na prawe mialam ochote go wysmiac, ale pojde tam. Dla niego. Co z tego, ze towarzyszyc nam bedzie idiota, ktory rozpierdolil mi zycie, przez ktorego wrocilam do ciecia sie. Co z tego, ze nie znam tego zespolu, a na yt jego kawalki nie przypadly mi do gustu. Co z tego.. Zrobie to dla Kiziaka. Dowiedzialam sie przy okazji, ze wtedy bede miala mozliwosc porozmawiania z Hoskiem. Ciekawe o czym.. Ja nie mam mu nic do powiedzenia. Bo niby co mam powiedziec? To jak bardzo mnie zranil? Mial prawo, w koncu to ja bylam ta najgorsza, najwredniejsza.. Mam mu kazac spierdalac do wlasnego swiata, tak jak on kazal zrobic to mnie? To bez sensu.. On i tak zrobi co bedzie chcial. Zapewne nie ruszy go zadne z moich slow, wiec po co ja mam z nim rozmawiac? Co mamy sobie wyjasnic? To, ze mnie perfidnie oklamal? To, ze poklocilismy sie o cos, co nigdy nie istnialo? To ile nocy zarwalam przez niego i przez te jego pierdolona urojona chorobe? To, ze udawal przez tak cholernie dlugi czas? Skad mam wiedziec, ze skoro sklamal w takiej sprawie nie zrobil tego w zadnej innej? Skad mam wiedziec, ze skoro raz rozpierdolil moj swiat to nie zrobi tego ponownie? Boje sie, Mateo. Nie chce go. Nie chce go w swoim swiecie.. Juz tak wiele przez niego sie nacierpialam. Dlaczego on wraca jak ten pierdolony bumerang? Dlaczego? Caly czas mam wrazenie, ze cos jest nie tak.. Ze cos sie zmieni. Boje sie tego. Boje sie, wrecz panicznie, tych pierdzielonych zmian. Kiziak spotkal sie z Hoskiem zaledwie dwa razy, a juz mu sie udzielaja jego durne odzywki.. Co bedzie dalej? Strach. To na pewno. Ale nie zabronie im sie przeciez spotykac.. Moge byc wredna, ale szmata nie jestem. W koncu sa kumplami, przyjaciolmi.. Z reszta.. Czy to wazne? Czy ja jestem w tym wazna? Nie wydaje mi sie. To ich sprawy, nie mam co sie wcinac ze swoimi pieprzonymi lekami.. Powinnam Cie przeprosic, wiesz? Ja.. Ja sadze, ze wiesz o co mi chodzi.. Moment slabosci, nie wiem czy chcialam czy nie chcialam. Ale czy to ma znaczenie? Nie sadze.. Tesknie za Toba, Mateo. W takie noce jak dzisiejsza - najbardziej.. Bo tak bardzo brakuje mi Twojego slowa, Twojej porady.. Ciebie. Po prostu Ciebie.. I to mnie zabija.. Od srodka.. Wyniszcza doszczednie.
wtorek, 12 listopada 2013
390/360. I'm (not) fine..
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz